Z tego artykułu dowiesz się:
Co robić, kiedy poranki Cię stresują i przytłaczają?
Budzik. Czas start.
Trzeba: umyć zęby, twarz, ubrać się, zrobić śniadanie, zjeść śniadanie, przygotować rzeczy do szkoły czy pracy, wyprowadzić psa. Na wszystko około 30 minut.
Oraz dla rodziców: przygotować dziecku śniadaniówkę, obudzić, nieco popędzić ;), żeby się ubrało. A zegar tyka ....
I czasem dodatkowo - żeby było mało - dzwoni telefon, bo mąż czy sąsiad czy ktoś z pracy coś chce. Akurat teraz. Aaaa...
Wszystko rano zdaje się nie chcieć pomieścić.
Podobnie wygląda pierwsze pół godziny pracy. Nie wiadomo, w co najpierw ręce włożyć.
I tak samo - pierwsze pół godziny po przekroczeniu progu domu: tu pies szczeka i się cieszy, tu dziecię wita (akurat to jest genialne, uwielbiam te powitania 🧡), tu mąż coś mówi, ale tak - tam obiad czeka, tutaj by się przydało coś uporządkować, a w ogóle, to trzeba najpierw się rozebrać ;).
Czy sobotni poranek, kiedy ilość rzeczy do sprzątanie wydaje się wręcz niemożliwa do ogarnięcia.
Te wszystkie momenty związane z przekraczaniem progu czy wchodzenia z robienia jednego w robienie drugiego są stanowczo za ciasne jakoś. I nerwowe.
Kompletnie nie rozumiałam, czemu tak się dzieje. Ale już doszłam do tego.
Chodzi o to, że :
w takiej chwili jest nagle dużo do zrobienia na raz (często za dużo)
a jest mało czasu
i jesteśmy poddenerwowane, bo z reguły się śpieszymy
nie szanujemy własnego tempa (→ Na marginesie plakat Znam własne tempo)
a dodatkowe prośby już kompletnie nas wybijają z jako takiej równowagi
Powyższego chaosu i nadmiaru nie przeskoczymy. Ale możemy go wyciszyć. Zrobimy to, jeśli
zajmiemy się jedynie tym, co musimy zrobić - wszystko inne przerzucamy na potem oraz
kiedy będziemy to robić po kolei: najpierw jedno, potem drugie (a nie na raz myć zęby i jednocześnie szukać koszuli do pracy)
Łatwo powiedzieć. Gorzej jak jesteśmy w trybie: aaaaa, już 7:15, aaaa.
To, co Ci pomoże na pewno, na 100% - przetestowałam - to spisanie sobie na spokojnie swojej porannej rutyny. I trzymanie się jej. Uzgodnienie ze sobą: moja kartka z moimi krokami jest rano moim szefem. Trzymam się jej wytycznych i już. A jak ktoś Ci próbuje coś w niej zaburzyć, to zanim się na to zgodzisz powiedz w swojej głowie - a zaraz, muszę zapytać szefa 😏 (czyli siebie samą :D Tylko nie tą, co właśnie z językiem na brodzie biega, a tą, co spokojnie napisała sobie, co chce rano zdziałać)
Rutyna jest fajna. Zwalnia z myślenia w momencie stresu czy wybicia z rytmu. Dobra rutyna uwzględnia Ciebie i Twoje tempo. Wspiera zamiast napierać. Taką właśnie rutynę sobie przygotuj.
Gdy masz mętlik w głowie zawsze zaczynaj od siebie: czego dla siebie potrzebujesz? Jakie czynności musisz (lub chcesz) wykonać dla siebie?
U mnie rano to jest:
poranna pielęgnacja
umycie twarzy * i zębów
użycie dezodorantu
nałożenie olejku na twarz *
mini makijaż
ubranie się
smaczne śniadanie
fajna muzyka lub audiobook
A dodatkowo jak mam możliwości to:
spacer z psem (dłuższy, na krótszy zabiera psa mąż)
Wypisz sobie co potrzebujesz Ty. To działa. Zawsze, zawsze jak poczujesz się zagubiona zapytaj siebie: czego potrzebujesz.
* o mojej rutynie związanej bezpośrednio z dbaniem o skórę napiszę osobny artykuł
A teraz - co musisz zrobić dla innych? Mowa o dzieciach i pupilach. A nie dorosłych mężach ;). U mnie to jest:
obudzić córkę 🧡
przygotować jedzenie
śniadanie dla córki
śniadaniówka dla córki
karma dla psiaka
w zimę
przygotować tran
przypomnieć o kremie na twarz i rękawiczkach
w lato
przypomnieć o kremie na słońce
Nasza córa w momencie pisania tego artykułu ma 9 lat i sama sobie wybiera rzeczy do ubrania się oraz pamięta też sama o myciu zębów. Wypisz sobie te rzeczy, takie jakie są u Ciebie.
Teraz musimy sobie te zadania poukładać w kolejności. U mnie kolejność wygląda tak:
6:45 moja pobudka
6:50 poranna pielęgnacja
7:00 ubieram się
7:05 włączam muzykę i idę do kuchni przygotować śniadanie dla siebie i dziecka, wrzucam karmę dla psa
7:15 budzę córkę (przytulam i całuję, wydaje mi się, że to o niebo lepsze niż takie "wstawaj!" ) ;) i wychodzę z pokoju, nauczyłam się nie brać nadodpowiedzialności za to, że się spóźnimy do szkoły (mam tą dobrą sytuację, że nie muszę do pracy jechać idealnie na czas)
7:20 i przygotowuję śniadaniówkę, w zimę tran z sokiem malinowym, wołam córkę "jak tam?" dla pewności ;)
7:30 jemy śniadanie
7:40 ubieramy się i przypominam o kremie
7:45 wychodzimy
Ubranie dla siebie i laptop do pracy przygotowuję sobie dzień wcześniej wieczorem.
To jest mega ważny lifehack :) - dla tej siebie z jutra, tej co rano biega trochę nieprzytomnie, patrząc ciągle na zegarek przygotuj na spokojnie wieczorem, np. przed pójściem się myć: ubranie, laptop, klucze itd. Co tam będziesz potrzebować rano. To jest mały wysiłek w porównaniu z tym, jaki efekt daje.
Pierwsze skorzystanie z listy nie jest oczywiste. U mnie na początku musiałam się wspierać kartką. I odhaczać kolejne kroki, jakie zrealizowałam. Teraz robię to z pamięci.
Choć trochę potrzeba zanim to wejdzie Ci w nawyk to zapewniam, że jak już nabędziesz wprawy to rutyna bardzo wyciszy chaos i nadmiar. Będziesz wiedzieć, co robić i to w jakiej kolejności.
A gdy rano najdzie Cię coś w stylu: o, posprzątam kuchnię, zdążę, przecież jeszcze mam całe 3 minuty (ja tak mam ;)) to przypomnij sobie, czy masz to na swojej kartce. Jeśli nie, to delikatnie wybij sobie to z głowy. Nie robisz tego, nie sprzątasz rano kuchni. A jeśli z kolei zauważysz, że chcesz dodać nową aktywność czy usunąć jakąś nadmiarową - śmiało. To Twoja kartka. Sama jesteś swoim szefem.
To samo będzie działać w innych momentach dnia. Dla mnie bardzo nerwowa była sobota "rano". No ok, może nie tak rano, bo w sobotę wstajemy około 9:00 - 10:00. Tym gorzej (choć snu nie oddam). Bo tyle do posprzątania. Łazienka, kuchnia, salon, sypialnia, pranie do zrobienia. Psa wyprowadzić na 2 godziny. Nie zdążę 😱.
Do tego dochodziło, że córka była malutka. Teraz ma wspomniane 9 lat, ale jeszcze jako 8 latka nie do końca rozumiała, że w sobotę chcę ogarnąć chatę. I chciała się bawić. I rozumiem to! Dzieci chcą się bawić. Dzieci muszą się bawić. To jest fajne. Tak więc ze ścierką sprzątałam, odpowiadałam córce na 1000 pytań, zadawałam swoje (bo nie chciałam, żeby moje 🧡-szko czuło, że nie mam dla niej uwagi) i co 10 minut odkładałam wszystko, żeby zobaczyć, jakie piękny zbudowała domek dla lalek (serio piękny!).
Mąż robił w tym czasie nam śniadanie, potem zajmował się jakimiś drobnymi naprawami. Pies szczekał, bo chciał już iść do lasu. Ja zresztą też :)
Aktualnie rezerwuję sobie czas na sprzątanie, podczas którego mnie nie ma. Zakładam słuchawki (ja mam akurat Active Noice Cancelling, co wygłuszają kompletnie) i słucham audiobooka. I sprzątam. Uczę się, że nie da się robić wszystkiego na raz, choćbym bardzo bardzo! chciała.
Moja rutyna sprzątania w sobotę wygląda tak:
Najpierw ja (widzisz? znowu zaczynam najpierw od siebie. Kiedyś biegłam w piżamie sprzątać a potem się tylko wkurzałam, że nawet "nie mam czasu" się ubrać):
wstaję
poranna pielęgnacja
ubieram się
włączam audiobook na słuchawkach ANC (to jest mega fajna sprawa!)
Potem sypialnia i łazienka:
włączam automatyczny odkurzacz w sypialni (wcześniej zbieram wszystko z podłóg i czyszczę odkurzacz)
zmiatam kurze w sypialni na podłogę (odkurzacz odkurzy)
biorę psikacz woda + ocet + olejek eteryczny, ścierkę do luster x 2, gąbkę, zakładam rękawiczki (kiedyś nie używałam, teraz lubię)
myję łazienkę zostawiając umywalkę na koniec
Przerwa - jem śniadanie (o tej porze mniej więcej mąż nas woła)
Teraz kuchnia - specjalnie czekam na "po śniadaniu" :), salon, przedpokój
myję blaty i fronty w kuchni zaczynając od wyspy, kończąc na zlewie
zamiatam kurze w salonie
zamiatam podłogę w kuchni, salonie, przedpokoju, schody
myje podłogę (jak mi się chce)
podlewam kwiaty
Zapalam świeczkę pachnącą i piję kawę :D - to moja nagroda
Hinty dla efektywnego sprzątania
*najlepiej sprzątać od góry do dołu, czyli najpierw omieść kurzołapem obrazy, lustra, półki, potem niżej - pościelić łóżka, zetrzeć kurze z zagłówków, ogarnąć stoły, potem jeszcze niżej - sofy, stolik kawowy. A na samym końcu najniższe - podłogi. Inna kolejność to sprzątanie podłogi 3 razy ;)
** umywalkę i zlew zawsze zostawiam na koniec, bo używam ich do płukania ścierek
Ogromny problem mieliśmy też z wieczorem. Przeciągaliśmy wszystko tak długo, że potem każdy był wściekły (bo zmęczony) a trzeba było jeszcze się umyć, poogarniać chatę z miliona szklanek na blatach, zeszytów, kredek, klocków itd. Tu znowu pomaga nam rutyna. Wygląda ona tak:
19:30 idziemy się myć (ja i córka, córka zostaje pod prysznicem znacznie dłużej niż ja)
19:40 ogarniam przez 10 minut: kuchnię, salon, wrzucam rzeczy do prania, odnoszę porozrzucane rzeczy na miejsce * (mąż ładuje zmywarkę i ściera blat, jak pójdę spać) i mam wolne
20:10 jemy razem jakąś lekką przekąskę (jabłko, jogurt), ale czasem jemy chipsy (i co :D), oglądamy fajne rzeczy w tv
21:00 w przerwie na reklamy proszę męża, żeby się umył (tak tak :), bo to nocny marek i potem łazi o 1:00 w nocy, leje wodę pod prysznicem i budzi mnie - mąż kwituje to zawsze sformułowaniem: "terror spaniowy" :D i idzie
21:15 czytamy z córką jej książkę, córka idzie spać
21:30 ćwiczę 15 minut jogę
21:45 czytam swoją książkę i idę spać (mąż puszcza Łatkę na ogród)
Hinty
* jeśli coś nie ma swojego miejsca przestawia się to z kąta w kąt, wszystko musi mieć "swój domek" (kredki do szuflady, brudne ubrania do prania, talerze do kuchni itd.)
Rutyny są ekstra. Naprawdę tak uważam.
Jednocześnie wiesz - to niestety nie jest tak, że tylko spiszemy sobie na kartce listę i to zadziała. To wymaga trochę testów, trochę błędów, trochę poprawek, trochę nerwów 😛.
I też rozmów z innymi członkami rodziny. Czasem - nie będę Cię kłamać - jasnego postawienia sprawy 🤪. U nas naprawdę czasem było mi trudno. Nie mieliśmy podziału obowiązków, jakoś tak z automatu wiele rzeczy robiłam ja, zupełnie nie myśląc, że przecież mogę powiedzieć "nie". Albo prosić o wsparcie. A potem przekazać odpowiedzialności za dane zadanie, w całości.
Z perspektywy widzę, że tak naprawdę to wiele sama się musiałam nauczyć o sobie. Że np. ja potrzebuję iść spać o 22:00 i mam lekki sen. Więc wchodzenie do sypialni o 1:00 w nocy i robienie hałasu nie wchodzi w grę. Kiedy to zrozumiałam było mi łatwiej to jasno zakomunikować i oczekiwać zmiany. A wcześniej byłam po prostu bezproduktywnie zła. Co niewiele zmieniało. Sytuacje zmieniło natomiast moje konsekwentne zachowanie a uprzednio - zrozumienie siebie. Dlatego ważne jest, żeby uzgodnić najpierw rutynę ze sobą.
Spisanie na kartce tego, co bym chciała osiągnąć, do czego dążyć, jak uporządkować to i owo jest momentem, kiedy ja tak naprawdę w końcu zamiast się złościć to myślę nad rozwiązaniem. Zastanawiam się: Czego chcę? Czemu? Po co? Jak to osiągnąć? To jest bardzo ważny krok do zrozumienia siebie i rozpoczęcia zmiany. Oraz uporządkowania chaosu.
PS. Ciągle szukam siebie i uczę się siebie, ciągle podwija mi się noga. Ale wiem jedno - że jak już zaliczę glebę to mam w sumie tylko dwie opcje: opcja 1: leżeć lub opcja 2: wstać i się otrzepać. Życie dzieje się w ruchu. Nawet jak przez chwilę poleżę, to tylko po to, żeby zebrać siły. Wstaję.
Ty też wstawaj. I układaj, zmieniaj, szukaj, testuj, popełniaj błędy, naprawiaj, znowu testuj, baw się tym.
Love 🥰
Do zapamiętania:
Poranki i wieczory są trudne, bo wiele chce się zrobić, a nie ma tyle czasu i/lub jest się zmęczonym
Spisanie sobie wspierającej rutyny i konsekwentna próba podążania za nią: najpierw jedno - potem drugie bardzo pomaga
Ważne jest, by uzgodnić rutynę ze sobą na serio, w razie czegoś ona prowadzi i jest odniesieniem
Testuj - moje rutyny wypracowywałam parę lat, sprawdzając różne podejścia 🧡